Gdy hodowca podejmuje decyzje o ogierze jakiego chciałby użyć na swoją klacz wyobraża sobie jakiego pokroju źrebię otrzyma. Musi zastanowić się bardzo krytycznym okiem co chciałby poprawić w swojej klaczy. A potem żyje marzeniami, że dobre cechy klaczy zostaną przekazane, a ogier dołoży swoją wisienkę na torcik. Jednak nigdy nie zmienię zdania, że hodowla jest jak ruletka. Geny mieszają się i nigdy nie wiadomo czy powstanie odwzorowanie zbliżone naszym wyobrażeniom. Dziś chciałabym przedstawić Wam klaczkę urodzoną przedwczoraj w nocy. Zdążyłam położyć moje dzieci spać. Głaszcząc młodszą córeczkę, przyglądałam się napisowi na jej kołderce i zastanawiałam co przyniesie jutro. Od 3 nie mogłam już spać obserwując kamerkę z relacją z boksu klaczy, która była 2 tygodnie po terminie porodu. W końcu pojechałam do stajni bo i tak na sen nie miałam szans. Klacz jakby czekała na moje przyjście. Przywitała mnie cichym rżeniem takim samym jak matki witają źrebięta. Ona już wiedziała. Położyła się przy mnie i pozwoliła obserwować najbardziej magiczny z momentów hodowli. To był cudowny, wczesny poranek kiedy zobaczyłam efekt połączenia Callahos Benicio (Belissimo M) z Die Fee (Diamond Hit). Wszelkie moje oczekiwania znalazły odzwierciedlenie w tym źrebaku (sami zobaczcie w fotogalerii). Duża, silna, długonoga, okrągła i nowoczesna, o pięknej głowie, szyi oraz umaszczeniu. Przypomniał mi się napis z kołderki mojej ukochanej córeczki: „Bonjour Cherie” – „Dzień dobry Kochanie”! Oj tak!!! To był bardzo dobry dzień bo zaczął się od wygranej ruletki!!! Dziękuję Die Fee!!!