Zawsze miałam słabość do malowanych koni. Zaczęło się od kasztanów, potem przeszło na kare... Zawsze marzyłam o takim co miałby nie skarpetki a „podkolanówki”, dużą łysinę i mleczny pysk. Wiedziałam, że geny Sarabi „mają tendencję” do malowania. Wybrałam więc dla niej ogiera, który także słynie z „kolorowania”.
W niedziele, pod wieczór na ekranie kamerki zaobserwowałam, że Sarabi zaczyna się wiercić. Oczywiście zmyliła mnie faktem, że cały czas jadła i wyszukiwała kolejnych źdźbeł po całym boksie. Na chwilę uśpiło to moją czujność, a gdy znów zerknęłam w kamerkę zastałam ją już całkiem mokrą. Szybko poinformowałam weterynarza o tym stanie rzeczy. Zanim dojechałam do stajni fachowa pomoc już trzymała nóżki rodzącego się źrebaka w dłoniach. To się nazywa fantastyczny weterynarz!
Ściągnęliśmy z noworodka białą błonę, w której się urodził i moim oczom ukazał się widok w który do dziś nie mogę uwierzyć. Całkiem spory ogierek, miał dokładnie ten sam, intensywny odcień kasztana co jego matka. Całe czoło i chrapy wypełniała zgrabna, szeroka łysina. Bródka i przestrzeń między sankami od spodu też miały podłużne, białe plamy. Bardzo długie nogi, jeszcze bardziej wydłużały 4 skarpety sięgające ponad stawy skokowe i nadgarstki. Dodatkowo nie dało się nie zauważyć dwóch plam wielkości dłoni pod maleńkim brzuszkiem, na wysokości mostka.
Widok pięknie pokolorowanego maleństwa zabrał mi oddech na parę chwil. Dosłownie stałam z opadniętą szczęka i nie wierzyłam. Kolejne z moich marzeń się spełniło! Dziękuję Sarabi! Quickstep jest cudowny!